piątek, 21 sierpnia 2015

trzeba o siebie dbać.

Wpadłem do autobusu w ostatniej chwili ,gdy ruszał już prawie z przystanku.Przez moment stałem zdyszany przy drzwiach i łapałem oddech po biegu jaki sobie urządzilem przez cały plac teatralny.Lubiłem te pościgi za już to odjeżdżającymi autobusami komunikacji miejskiej.Ile ja się wtedy nabiegałem .Dziś myślę o tym, że to było całkiem głupie.Gdzie ja się wtedy spieszyłem? Nie przypominam sobie za czym była ta pogoń.Chyba taka młodzieńcza checa ,żeby się sprawdzić.Czy zdążę.Czy wygram.Czy jestem lepszy.
   Przeładowany autobus ruszył.Węgierski Ikarus kopcił ale dawał radę.Po minucie zacząłem się przedzierać do środka pojazdu ,na koło, czyli do miejsca gdzie na półce nadkola pojazdu stawiałem swój plecak szkolny.Ten plecak to czasami był worek przypominający marynarski. Ale była to czasem  torba.Jedną z takich toreb uszyła mi Matka własnoręcznie,ale nie była zbyt udana.Po prostu brało się jakieś skrawki materiału i kombinowało.W sklepach nie było za wielkiego wyboru,ale chodziło też i o oszczędność.
   Wewnątrz pojazdu tak samo ścisk,ale plecak można było tutaj położyć a nie dźwigać.W miejscu tym fotele ,które zazwyczaj stoją w rządku skierowanym w jednym kierunku wykonują manewr taki ,że dwa z nich skierowane są do siebie.Tak więc pasażerowie zwróceni są do siebie i mogą patrzeć na siebie albo konwersować.I w tym miejscu  właśnie ich zastałem Najbardziej nie pasującą do siebie parę  starszy panów jaką widziałem.Choć obaj mieli około 55do 60 lat różnili się bardzo od siebie.Pochodzili z dwóch różnych  światów.
-Czemu pan jest taki smutny?
Co panu jest ?Nie można siedzieć tak smutno jak Pan. Tak poważnie ,bez uśmiechu.
Siedzący naprzeciw wytrzeszczył oczy i nic nie odpowiadał.
 Tak to trafiłem na sam początek spektaklu ,który rozgrywał się przez następnych parę przystanków.Ten który zagadał wyglądał na zadbanego .Był czysto ubrany w jasnej koszuli i nieco ciemniejszej marynarce.Ogolony ,wyperfumowany.Może był aktorem albo kimś pracującym w kulturze.
-No ile pan ma lat ?Tyle pewnie co i ja .A niech pan spojrzy jak ja wyglądam.A u pana żadnej radości nie widać .
 Adresat tych pytań lekko zmieszany nic nie odpowiadał.Był starszy o parę lat od wścibskiego faceta.Ubrany całkiem porządnie ,czarna skórzana kurtka i szary sweter, po robotniczemu ale zjakimś akcentem jakby dawnego szyku.Można by powiedzieć wilk morski ,którego już nie chcą na wodzie.
W tamtym czasie ludzie podchodzili do swego wyglądu trochę inaczej.Nie było tyle zachodu o wizerunek.Rzadko kogo było stać na coś fajnego,luksusowego .A może dbali o siebie ,oczywiście że tak, ale mieli ograniczone możliwości.
-Tak się nie powinno zachowywać.Trzeba coś z siebie dać.Proszę niech Pan spojrzy na moje ręce na moją skórę.Widzi Pan.No właśnie.Czemu Pan o siebie nie dba?
Powiem dosadnie ten stary Pederasta chyba wypił za dużo i chce uczyć rozumu spokojnego dziadka.Tak sobie myślałem i obserwowałem ,co będzie dalej.
 Dziadek w skórze wyglądał poczciwie jak to dziadek.Ale wystarczyło chwilę mu się przyjrzeć i wychwycić kilka szczegółów ,które coś o nim mówiły.Był przygarbiony to prawda ale nie ze starości ale jakby skupiony.Albo nie tak bardzo skoncentrowany jak zafrasowany i zlękniony.Sam nie wiem jaki właściwie element brał w nim górę ,czy ta skromność czy poczciwość ,ale było w tym dużo męskiej godności.
Spokój .Tak w porównaniu z tym siedzącym naprzeciw,gestykulującym pedancikiem ,on był spokojny.
 No zaraz dostanie w gębę i sprawa skończona.Tak to widziałem. Koniec tego przedstawienia zaraz nastąpi .Inni pasażerowie zaczęli spoglądać to na dziadka ,to na lalusia.A Laluś rozkręcał się na dobre,Zwłaszcza ,że tamten go nie powstrzymywał.No niech Pan spojrzy .Ręce trzeba kremować ,trzeba dbać o skórę .Wystawiał swoje dłonie przed siebie .Podtykał dziadkowi pod nos wypielęgnowane palce.
-Czemu Pan tak nie zadba o siebie jak ja?
- Ma Pan żonę?
-Nie.
-Dlaczego?
-Umarła.Odpowiedział po prostu stary
Laluś bez zastanowienia zadał znowu intymne pytanie.
-Kiedy umarła?
-Dwa lata temu.
Połowa pasażerów  autobusu od dłuższego czasu słuchała tej rozmowy a właściwie monologu.
Teraz wszystkich obserwatorów zaskoczyła zmiana w głosie natarczywego pięknisia.Mówił nieco ciszej i głos jakby mu zmiękł.
-No to Pan teraz sam już został.Aha.Ale może jakaś pani się zainteresuje...
-A jak Pan posiłki sporządza?Radzi pan sobie ze śniadaniami? Kanapki Pan zdąża rano zrobić do pracy?
-Bo ja to mam z tym problem,za późno wstaję i  nie zdążam zjeść.
-No jakoś zdążam.Stary patrzył ciągle na rozmówcę bez odrobiny urazy.Grzecznie odpowiadał na zadane pytania.
-Pewnie dbała o Pana.
-Taak, noo  tak.
-Bo widzi Pan, teraz nie może się Pan zaniedbywać.Musi Pan żyć jakby ona żyła.Trzeba się golić. Dzisiaj to chyba Pan nie zdążył.I perfumować się ,żeby kobiety widziały....
Mnie to się nieraz tak nie chce golić .Ale ręce to kremuję w pracy ,zaraz jak przyjdę rano.
   Zacząłem się gwałtownie przeciskać do drzwi ,bo dojeżdżałem do mojego przestanku .Po drodze kogoś nadepnąłem.Przeprosiłem ale i tak wszyscy nastawiali uszy na tych dwóch.Zdaje się ,że zapytał go jak miała na Imię .Po dotarciu do wyjścia usłyszałem wyraźnie:
,,Trzeba się cieszyć życiem i dbać o siebie".Jak katarynka.
Zaraz jak wyskoczyłem ze stopni Ikarusa rozpocząłem sprint w stronę stojącego mojego kolejnego autobusu ale tym razem nie zdążyłem.Kierowca nie był zainteresowany spóźnialskim młokosem.Drzwi trzasnęły przed nosem.No dobra.Niech tam .Może chwilę postoję na przystanku dojem kanapkę ze szkoły. .
Nauka nie była moją silną stroną ale o kondycję to ja dbałem .
  A jednak nie dał mu w mordę .Taki gość.Dziadek.